Non Nominatus Non Nominatus
700
BLOG

Bin Laden nie żyje – i co dalej?

Non Nominatus Non Nominatus Polityka Obserwuj notkę 17

 

Wymiar propagandowy egzekucji dokonanej na domniemanym szefie Al-Kaidy jest niemały, ale głównie z punktu widzenia Amerykanów i administracji Obamy. Dla świata islamu, a nawet islamskiego fundamentalizmu i terroryzmu, Bin Laden od dawna był raczej ikoną niż faktycznym przywódcą. Jego śmierć to kolejny pretekst dla fundamentalistów do wymierzenia ataków w „zgniły zachód”.
Na internetowych forach fundamentalistów zawrzało. Wpisy oscylują między skrajnościami: od niedowierzania po wściekłość, ale dominują odmieniane przez wszystkie przypadki słowa „męczennik” i „zemsta”.
 
Co tak naprawdę zmieni się wraz ze śmiercią Osamy? Prawdopodobnie niewiele.Al Kaida była i jest ruchem rozproszonym. Nie jest to pajęczyna, w której bin Laden był centralną postacią, podejmującą wszystkie decyzje. „Po śmierci będzie czczony bardziej jak męczennik niż za życia był uznawany jako inspirator i kierownik ruchu" – oceniają niektórzy analitycy. Nie należy się spodziewać, że wraz ze śmiercią Osamy zniknie bądź radykalnie osłabnie islamski terroryzm.
 
Zachód miał tendencję do demonizowania Al-Kaidy. Niemalże każdy atak terrorystyczny, którego celem byli obywatele USA, Wielkiej Brytanii czy Australii przypisywano Al-Kaidzie, mimo iż islamskich ugrupowań terrorystycznych na świecie jest mnóstwo, niektóre z nich powiązane są z Al.-Kaidą bardzo luźno, o ile w ogóle. Ścisłemu kierownictwu organizacji było to na rękę – „Baza” mogła przypisywać sobie „zasługi” za ataki, z którymi miała niewiele wspólnego, w ten sposób kreując, czy raczej podtrzymując swój wizerunek wszechpotężnej, ogólnoświatowej, nieuchwytnej i niepokonanej siatki.
 
Obama nazwał zabicie bin Ladena przez siły specjalne USA "najbardziej znaczącym dotychczas osiągnięciem w walce amerykańskiego narodu z Al-Kaidą". Ale od razu zaznaczył: "Nie ma wątpliwości, że Al-Kaida będzie kontynuowała ataki przeciwko nam. Musimy pozostać czujni i pozostaniemy czujni zarówno w kraju, jak i za granicą".
 
Analitycy podkreślają, że nie można się spodziewać szybkiego końca problemów
w Afganistanie i Pakistanie, gdzie USA zaangażowały się militarnie i finansowo, by wytępić talibów, oddalając tym samym zagrożenie kolejnego ataku terrorystycznego porównywalnego do zamachów z 11 września.
 
"Amerykanie i ich sojusznicy muszą pamiętać, że wciąż jest wiele do zrobienia" - powiedział wysoki rangą zachodni dyplomata w Kabulu, cytowany przez Reutera.
"(Zabicie bin Ladena) nie zmienia faktu, że w Afganistanie mamy do czynienia z powstaniem, które stanowi zagrożenie dla przetrwania afgańskiego rządu. I że Pakistan jest beznadziejnym przypadkiem, który stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa w regionie" - dodał.
 
Według ogłoszonego w kwietniu raportu Pentagonu dla Kongresu na temat sytuacji w Afganistanie, skala przemocy wzrosła od jesieni ub. roku: odnotowano więcej ataków na siły koalicji i zamachów bombowych. W 2010 roku liczba zabitych cywilów sięgnęła prawie 2800, co oznacza wzrost o 15 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Pentagon przewiduje nasilenie walk w najbliższych miesiącach, ale od lipca br., zgodnie z zapowiedzią Obamy, ma się rozpocząć wycofywanie amerykańskich wojsk.
 
Związki talibów z Al-Kaidą nigdy nie były takie ścisłe, jak usiłowała to przedstawiać administracja George’a W. Busha. Owszem, reżim Mułly Omara udzielił schronienia Osamie wkrótce po 11 września, ale było to działanie obliczone raczej na demonstrację islamskiej solidarności i niechęci do amerykańskiej hegemonii na świecie, zwłaszcza prób narzucania amerykańskiego dyktatu w państwach muzułmańskich.
 
Podobnie było z odrzuceniem przez Mułłę Omara amerykańskiego ultimatum, w którym domagano się, aby reżim talibów wydał Amerykanom Bin Ladena, a które to ultimatum stało się pretekstem do dokonania inwazji na Afganistan w ramach operacji Enduring Freedom i w konsekwencji obalenia rządów talibanu. Z ujawnianych stopniowo materiałów wywiadowczych pochodzących z tego okresu wynika, że prawdopodobnie miejsce przebywania Osamy było utrzymywane w ścisłej tajemnicy nawet przed Mułłą Omarem i jego najbliższymi współpracownikami,
a harda postawa talibów wobec ultimatum oparta była raczej na braku wiedzy
o lokalizacji Bin Ladena i przekonaniu o amerykańskim blefie, niż faktycznym dążeniu do konfrontacji z Zachodem.
 
Wiele wskazuje więc na to, że śmierć Osamy nie wpłynie na przebieg dalszych walk w Afganistanie, tym bardziej że przeciwko siłom rządowym i ISAF nie walczą wyłącznie oddziały wierne poprzedniemu reżimowi, ale i wiele ugrupowań o zasięgu lokalnym, realizujących partykularne interesy watażków zbijających majątki na handlu opium i heroiną, którym obecność ISAF i rozbudowa rządowych sił bezpieczeństwa „psuje” interesy. Tym lokalnym watażkom wręcz na rękę jest, aby powiązywano ich z Al-Kaidą, podczas gdy ich jedynym związkiem z tą organizacją niejednokrotnie jest stosowanie terroru jako metody prowadzenia walki z siłami międzynarodowymi
i rządowymi.
 
Zdaniem dyrektora amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) Leona Panetty jest "prawie pewne", że Al-Kaida będzie próbowała dokonać zemsty za zabicie przez amerykańskie siły jej przywódcy Osamy bin Ladena.
Śmierć bin Ladena nie oznacza śmierci Al-Kaidy - oświadczył Panetta w komunikacie, ostrzegając, że "terroryści prawie na pewno będą próbowali pomścić" zabicie człowieka, który przez lata uważany był za nieuchwytnego.
 
Jest to tym bardziej prawdopodobne, iż wbrew pierwotnym informacjom Seal Team Six pojechała do Pakistanu z wyraźnym zadaniem zabicia Bin Ladena, a nie schwytania go. Doniesienia te wywołały burzę na arabskojęzycznych forach internetowych, gdzie pojawiły się wypowiedzi potępiające „polowanie na ludzi” prowadzone przez amerykański wywiad i siły specjalne, porównywane z analogicznym postępowaniem Izraela wobec osób podejrzewanych o wspieranie palestyńskich organizacji terrorystycznych. Tzw. „targeted killings”, czyli prowadzone z upoważnienia najwyższych władz państwowych egzekucje bez wyroku sądu budzą kontrowersje nie tylko w świecie Islamu, ale i wśród ekspertów prawa międzynarodowego, zwłaszcza promotorów praw człowieka.
 
Likwidacja Osamy bin Ladena nie oznacza bynajmniej zakończenia wojny
z terroryzmem, a prawdopodobnie nawet zmniejszenia niebezpieczeństwa ze strony ekstremistów islamskich. Stanowiła ona wielki sukces z propagandowego punktu widzenia, ale jej praktyczne znaczenie dla osłabienia islamskiego ekstremizmu będzie prawdopodobnie znikome.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka